Ważna notatka pod rozdziałem
Kilka tygodni później.
* Z perspektywy Julki.
Obudziłam
się bardzo wcześnie jak na mnie. Jest godzina 8. Jestem bardzo
zmęczona. A powinno być inaczej, jednak mój dzisiejszy sen mnie
wykończył. Był przerażający, taki realistyczne za razem.
Na początku byłam taka szczęśliwa. Razem z Liamem. Było wręcz idealnie. Któregoś dnia chłopakami musieli wyjechać w trasę koncertową po Europie. My nie mogłyśmy im towarzyszyć ze względu na studia. ( To było jakby kilka lat później, jakbym przeniosła się w czasie. ) Oczywiście przed wyjazdem spędziliśmy chwile ze sobą. Było tak, tak cudownie. Nie znajduję innego określenia. Byłam prze szczęśliwa. Na pożegnanie Liam śpiewał mi piosenkę. Patrzyłam w jego
brązowe tęczówki. Zatraciłam się w nich, bez końca. Widziałam w nich
radość ale i smutek z powodu wyjazdu. Nie chciałam, zeby jechał. Ale
wiedziałam, ze musi. Taka jest jego praca a przede wszystkim to jego
pasja. Razem z dziewczynami mieszkałyśmy u chłopaków w Londynie. Co prawda wyglądało to jak jakiś akademik czy coś, ale było miło. Codzienne śniadania. Tak chyba sobie wyobrażałam moją przyszłość. Gdy
kolejnego dnia chłopcy mieli lecieć do Paryża, pojechałyśmy z nimi na
lotnisko. Pożegnać się. Nie chciałam płakać, ale nie wychodziło mi to.
Ryczałam. Liczyłam sie, ze od tego momentu moje kontakty z Liamem
ograniczą się do rozmów przez skype. Trasa koncertowa chłopaków miała
trwać 4 miesiące. Cholernie długi czas. Ale liczyłam, że przetrwam. Do
końca semestru zostały 3 miesiące. Liam obiecał, ze po studiach przylecę
do nich wraz z dziewczynami i razem spędzimy ostatni miesiąc trasy. Gdy
chłopaki byli już w samolocie my pojechałyśmy do domu. Próbowałam czymś zająć myśli. Sprzątałam. Nagle usłyszałam w radio o wypadku na lotnisku
w Paryżu. Samolot rozbił się tuż przed lądowaniem. Wszyscy pasażerowie
zginęli. Od razu pobiegłam do dziewczyn i szukałyśmy wspólnie informacji
w necie o całym zdarzeniu. Nie udolnie próbowałyśmy dodzwonić się
chłopaków. Nie odbierali.
Byłam przerażona całą
treścią snu. Przewróciłam się na drugi bok. Próbowałam usnąć, ale sen
nie ułatwiał mi tego. Cały czas myślałam, jakby to było bez chłopaków.
Gdyby ich nie było. Nie ! Nie mogę tak mysleć. Po prostu nie mogę. Musze
się cieszyć tym co mam teraz. Tym, ze mam Liama. Zrzuciłam z siebie
cieplutka kołderkę i powędrowałam do łazienki się ogarnąć. Po około 20
minutach wyglądałam jak człowiek. Powróciłam do pokoju i wzięła ciuchy.
Przebrałam się w nie i zeszłam na dół. Włączyłam radio, akurat leciała
piosenka " Move in the right direction" Nie zwlekając ani sekundy
zaczęłam podrygiwać między lodówką, a małą wysepką w kuchni.
Przygotowałam sobie na śniadanie kanapki z twarożkiem i małą sałatkę z
pomidorów. Skonsumowałam posiłek i poszłam do siebie, ówcześnie
wyłączając radyjko. Usiadłam wygodnie na łóżku i wzięłam laptop do rąk.
Po chwili sprawdzałam już fejsa i pocztę. Później zalogowałam się na
skype. Zauważyłam, że dostępna jest moja mama. Postanowiłam zadzwonić,
ale mnie ubiegła.
- Witaj kochanie. Ty tak wcześnie na nogach ?
- Cześć. Mamo. A tak jakoś wyszło. Dawno nie rozmawiałyśmy.
- No rzeczywiście trochę czasu upłynęło. A właśnie dostałaś zaproszenie od Ani na 18-nastkę.
- O to fajnie. Ciesze sie bardzo. Kiedy to będzie ?
- Za tydzień.
- O to jeszcze lepiej. Zdążę wybrać sukienkę.
- Przylecisz ?
- No oczywiście. Nie ma takiej mocy, która by mnie zatrzymała.
- Zobaczymy się nareszcie.
- Przylecę w czwartek to będziemy miały cały dzień dla siebie. Zdążymy pogadać.
- To jest pewne. A teraz przepraszam Cie, Juluś. Muszę iść do pracy.
- No idź, idź. nie zatrzymuję.
- No papa. Trzymaj się. Uważaj na siebie. Kocham Cię.
- No cześć. Ja Ciebie też.
Wylogowałam
się ze skype, a później wyłączyłam laptop. Wstałam i otworzyłam szafę.
Stałam tak parę minut i ostatecznie stwierdziłam, że nie mam w co się
ubrać na tą imprezę.
- Czeeść. - wparowały do mojego pokoju, przyjaciółki.
- Heej - przywitałam się z nimi tonąc w ciuchach.
-
Wiesz, że Anka robi 18-nastkę ? - pokiwałam twierdząco głową na pytanie
Olki. - Idziemy na nią. Zaprosiła nas . - wykrzyczała.
- Tak wiem. - odpowiedziałam.
- Nie cieszysz się? - ukucnęła przy mnie Marysia.
- Cieszę, cieszę. Tylko nie wiem w co ja się ubiorę. Nie ma nic odpowiedniego.
- Tylko Tym się przejmujesz? - zapytała Malwa.
- To tak jak ja. - dodała Ruda
- Zaakuupy !! - wykrzyknęłyśmy wszystkie razem po chwili.
Tego samego dnia, godzina 18.
- To co gotowe ? - zapytałam.
- Ja tak. - powiedziała Ruda, wstając z kanapy.
- Ja też. Chwilka. - dodała Malwa sznurując trampki.
- Gdzie jest Ola ? - zapytała Marysia, gdy wyszłyśmy przed dom.
- Nie wiesz ? Dopiero się przebiera. Przecież zawsze musi wyglądać perfekcyjnie. - wywróciła oczami Malwina.
Po około 15 minutach czekania przed domem, opuściła wyszykowana Aleksandra.
- Spakowałaś wszystko do swojej czarnej dziury ? - zapytałam wskazując na torebkę Olki.
- Tak, wszystko. Możemy iść.
Po
kilkunastu minutach spacerku byłyśmy już w centrum handlowym. Zwiedziłyśmy chyba dwadzieścia sklepów. Po około 3 godzinnym buszowaniu
między półkami i wieszakami z ubraniami wybrałyśmy chyba odpowiednie
stroje. Zmęczone wróciłyśmy taksówką do domu. Od razu padłyśmy na kanapę
w salonie.
- Czyli zakupy się udały ? - zapytała wystawiając nos z nad ekranu lapka Aniela
- Jak widać. - rozejrzałam się po salonie pełnym toreb
- To dobrze. - uśmiechnęła się.
- Ej, właśnie skoro masz laptopa to sprawdź loty do Polski na czwartek. - powiedziała Ruda.
- Ok, już.
Po chwili wstałyśmy i rozeszłyśmy się do pokoi. Ja momentalnie rzuciłam się na łóżko. Zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
Trzy dni później.
- Przepraszam Was bardzo, ale zagapiłam się i zabukowałam bilety na dzisiaj. - powiedziała przy śniadaniu Aniela.
- Nic się nie stało. Nie ma o czym mówić. - dodałam.
- Ale spędziłyście mniej czasu z chłopakami.
- Mamy ich na co dzień. - powiedziała Ola.
- Spędzimy czas z rodziną. Dawno nie widziałam rodziców. - powiedziała Malwa. - Z chłopakami zdążymy to sobie odbić.
- A właśnie za ile oni przyjadą ? - zapytałam.
- Gadałam z Nailem i powiedział, ze przyjadą o 9.
- A która jest ?
- 8.30. - wtrąciła się Aniela.
- Dobra zbieramy się. Musimy jeszcze sprawdzić czy wszystko wzięłyśmy. - popędziła nas Ola.
- No chwila. Daj mi zjeść płatki. - oburzyła się Malwa
Po kilku minutach byłyśmy już w swoich pokojach. Po wyjściu z łazienki, dopakowałam szczoteczkę do zębów, kosmetyczkę i zeszłam na dół wraz z walizką. Czekała tam na mnie Olka.
- Ty tutaj ? - zdziwiłam sie.
- No ja. - usiadłam obok niej na kanapie.
- Ale Ty jesteś już gotowa ? Na pewno ?
- Tak.
- Sorry, zaskoczyłaś mnie.
- No po prostu spakowałam sie wczoraj i jestem gotowa.
W tym momencie dołączyły do nas dziewczyny. Postawiły walizki i usiadły obok nas.
- Za ile mają być ? - zapytała Ruda, trzymając w rękach bilety.
- Już powinni być. - wstałam i podeszłam do okna. - Przyjechali. - odwróciłam się w stronę przyjaciółek.
Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka. Od razu pobiegła do drzwi Malwa.
- Czeeść. - powiedzieli równocześnie.
Oczywiście Malwa wskoczyła na Naila. Widać było ich miłość. Z każdą sekundą bez siebie usychali. Przez te kilka miesięcy przywiązali się do siebie, tak bardzo pokochali. Tak jak każda z nas. Nigdy nie spodziewałam się takiego rozwoju spraw i naszej wymiany uczniowskiej do Anglii.
- Heej. - przytulił mnie Liam. Odwzajemniłam gest. - Miło Cię widzieć.
- Cześć. Mi Ciebie miło widzieć. - pocałował mnie delikatnie.
Po chwili siedzieliśmy już na kanapie. Zaczęliśmy żartować, śmiać się. Jakbyśmy zapomnieli zupełnie o naszym wylocie.
- Która jest godzina ? - zapytał zupełnie z innej beczki Marysia.
- Kurde. jest 10. Spóźnimy się. - wpadła w panikę Ola.
- Spokojnie zdążymy. Mamy godzinę. - powiedział Lou.
- Damy radę. Nie będzie korków.
Po chwili bylismy już w drodze na lotnisko. Chłopacy pomogli nam z walizkami i całą 10 zapakowaliśmy się do vana. Nie mogłam uwierzyć, ze za chwilę pożegnam się z Liamem. Wcześniej chyba to nie mogło do mnie dotrzeć. Po około 20 minutach byliśmy już na parkingu. Wysiedliśmy i udaliśmy się na lotnisko.
- Nie szalejcie tam za bardzo. Pamiętajcie, ze macie chłopaków. - powiedział Zayn, przytulając Malwę.
- Kocham Cię. - powiedział mi na " ucho " Liam.
- Ja Ciebie też. Wrócę za 5 dni.
- Wiem, wiem. Ale już tęsknię. - spojrzał na mnie. - Ej, nie płacz. - przejechał dłonią po moim policzku.
- Tak, mam być silna.
- No właśnie. Pamiętaj czekam na Ciebie.
- Kocham Cię. - pocałowałam go.
- Chyba musicie się zbierać. Samolot nie poczeka.
- Ale ...
- Ja poczekam. - uśmiechnął się do mnie.
Widziałam jak dziewczyny płaczą. Tak samo jak ja. Chyba miłość uzależnia. Ale w pozytywnym znaczeniu. Po kilku minutach byłyśmy już na pokładzie samolotu.
__________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale wiecie brak weny trochę mnie przytłoczył, jeszcze masa nauki w szkole. Rozdział był już wcześniej napisany, ale mi się nie podobał dopiero wczoraj wraz z przyjaciółką go poprawiłyśmy. Jeszcze raz przepraszam i pozostawiam go waszej ocenie. Chciała bym was jeszcze powiadomić, że dodam jeszcze tylko epilog i to będzie koniec historii dziewczyn z Gdyni, które spotkały One Direction. Trochę się rozpisałam, ale to nic.
Pozdrawiam Dominika xoxo
Ps. Dzięki za każdy komentarz :)
Masakra jak ja tu długo nie zaglądałam. O.o
OdpowiedzUsuńNiech ktoś mi strzeli w głowę... Ile ja działów przegapiałam -,- Trzeba będzie nadrobić.
Ale ten dział jest świetny.
Looool czemu pożegnania zawsze muszą być smutne?
Dziś nie mam co się rozpisywać bo sporo przegapiłam. Ale czekam na następny.
Pozdrawiam
Patrycja!